Nina Lykke: "Nie, po prostu nie"
Wpadła mi Norweżka między czeskie kawałki. Choć okładka wygląda dość zwyczajnie, jak cegiełka do literatury niepięknej, to wcale nie żałuję.
Romans, późny dość, rozebrany na kawałki, przenicowany na wylot z każdej strony trójkąta, drobiazgowo rozwiercony. Najciekawsza jednak jest pięćdziesięciolatka, która wreszcie zdaje sobie sprawę, że żyła dotąd nie swoim życiem. Wreszcie, po latach próby wpasowania się w oczekiwania społeczne, odnajduje siebie. Jakie to ważne wreszcie umieć powiedzieć NIE.
Choć językowo mnie nie powaliła - to nie jest lektura, którą by zlizywać, wysysać - to niełatwo się od niej oderwać.
Polecam *****-
książki
wtorek, 14 kwietnia 2020
Osiem - Radka Tresztikowa [czy żuki mają fiutki]
Radka Třeštíková: "Osiem"
Kupiona hurtem z klucza "literatura czeska". I jak zwykle trafiona.
Zaczyna się jak kryminał. Myślę, szkoda, mam chęć na powieść obyczajową. Ale kryminał jest w porządku, rozerwę się. Nagle przechodzi w powieść o ludziach właśnie. [Oczywiście, że myślę, szkoda, nastawiłam się na kryminał].
Całość elegancko spięta, losy czworga bohaterów, splątane osobą ofiary, narysowane surowo, bez zdobień, szeroko i precyzyjnie. Motywacja każdego z nich jest oczywista, czasem po prostu życie trafia na przedziwne zakręty.
Trochę drażni stereotypowy motyw rasistowski, niby go nie ma, ale jest. Półromka nie może znaleźć pracy, nic nie umie, robi błędy, nie zna nazw pierwiastków, ma wywalone na wszystko. I to ona, nieposiadająca skrupułów, zahamowań moralnych, jest motorem działań pozostałej czwórki. Ale nawet ona, jak każdy, po prostu szuka miłości. I tej rodzicielskiej, której nie zaznała, i tej prawdziwej.
I rzeczywiście miłość, czy też raczej jej pragnienie, rządzi wszystkim.
Polecam *****
sobota, 4 stycznia 2020
Wszyscy ludzie, których znam, są chorzy psychicznie
Krystian Nowak:"Wszyscy ludzie..."
Noooo...
Chyba każdy pisarz [oprócz Mroza] zmaga się z blokadą. Siadasz, chcesz pisać, sprawdzasz fejsa, sprawdzasz, co tam w wyborczej albo przekroju, oglądasz koty z kota dnia, dajesz kotu żryć, idziesz spsami na spacer, robisz obiad, bo popiszesz w nocy, no a wieczorem to wiadomo...
Tylko jak o tym napisać, tak żeby reszta [piszących] nie porzygała się z nudów? A jednak panu Krystianowi udało się stworzyć całkiem realną postać, której losy śledzimy może nie z napięciem, ale z ciekawością "co on jeszcze odpierdoli". Rozmowy z kotami i z Hellerem udane.
Lekko przede wszystkim, całkiem błyskotliwie, trochę ponuro. Postaci powycinane z kartonów i komiksów, dzięki temu niezwykle wyraziste, narysowane grubą kreską, bardziej w stylu Romka i A'tomka niż mangi.
Celna krytyka działania rynku, kasy, lajków i relacji. Tylko koty... no właśnie. Chciałoby się powiedzieć, że koty zachowują normalność, jednak w ludzkich umysłach nie jest tak do końca.
Polecam ****_
Noooo...
Chyba każdy pisarz [oprócz Mroza] zmaga się z blokadą. Siadasz, chcesz pisać, sprawdzasz fejsa, sprawdzasz, co tam w wyborczej albo przekroju, oglądasz koty z kota dnia, dajesz kotu żryć, idziesz spsami na spacer, robisz obiad, bo popiszesz w nocy, no a wieczorem to wiadomo...
Tylko jak o tym napisać, tak żeby reszta [piszących] nie porzygała się z nudów? A jednak panu Krystianowi udało się stworzyć całkiem realną postać, której losy śledzimy może nie z napięciem, ale z ciekawością "co on jeszcze odpierdoli". Rozmowy z kotami i z Hellerem udane.
Lekko przede wszystkim, całkiem błyskotliwie, trochę ponuro. Postaci powycinane z kartonów i komiksów, dzięki temu niezwykle wyraziste, narysowane grubą kreską, bardziej w stylu Romka i A'tomka niż mangi.
Celna krytyka działania rynku, kasy, lajków i relacji. Tylko koty... no właśnie. Chciałoby się powiedzieć, że koty zachowują normalność, jednak w ludzkich umysłach nie jest tak do końca.
Polecam ****_
niedziela, 29 grudnia 2019
Vigdis Hjorth
Vigdis Hjorth: "Spadek"
Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Minęło trochę czasu. Pamiętam tylko skandynawską atmosferę, lekko chłodną, wyważoną, spokojną, choć główna bohaterka strasznie wkurzała. Dziecinnością, egoizmem, awanturniczością. No wiem, że to źle brzmi i się wyklucza, nic nie poradzę.
Choć do końca nie polubiłam bohaterki [chyba się nie da], to książkę wspominam wyjątkowo dobrze. Znów o relacjach w rodzinie.
Polecam ****+
Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Minęło trochę czasu. Pamiętam tylko skandynawską atmosferę, lekko chłodną, wyważoną, spokojną, choć główna bohaterka strasznie wkurzała. Dziecinnością, egoizmem, awanturniczością. No wiem, że to źle brzmi i się wyklucza, nic nie poradzę.
Choć do końca nie polubiłam bohaterki [chyba się nie da], to książkę wspominam wyjątkowo dobrze. Znów o relacjach w rodzinie.
Polecam ****+
John Kenney - Agencja złudzeń
John Kenney: "Agencja złudzeń" ["Truth in Advertising"]
Magda Białoń-Chalecka
Takie przecenione czytadło z Biedronki albo z Kerfura za dychę. Wzięłam, żeby lekko było, że jakieś cztery wesela i pogrzeb, że może bohaterem będzie Hugh Grant albo jakiś przystojniak bardziej na czasie, no i panna młoda białej sukni.
A tu niespodzianka. Może nie na miarę setki nagród, ale to całkiem sprawnie napisana powieść. Owszem, opuściłam początek, praca w reklamie mnie nie kręci, czytanie o briefach, asystentach, spotkaniach, prezentacjach tym bardziej. Zaczęłam ponownie koło setnej, a tam bach! umiera ojciec lepkiego bohatera i on jako jedyny z czwórki rodzeństwa postanawia do niego pojechać. Im dalej w las, postać nabiera więcej rysów, trochę jakby rzeźbiona w gipsie [jednak nie w marmurze], szlachetnieje.
Wciągnęło, nie puściło do końca. Może jestem retro, ale takiej prozy ostatnio mi brakuje, lekkiej, ale z zadumą.
Polecam ****-
Magda Białoń-Chalecka
Takie przecenione czytadło z Biedronki albo z Kerfura za dychę. Wzięłam, żeby lekko było, że jakieś cztery wesela i pogrzeb, że może bohaterem będzie Hugh Grant albo jakiś przystojniak bardziej na czasie, no i panna młoda białej sukni.
A tu niespodzianka. Może nie na miarę setki nagród, ale to całkiem sprawnie napisana powieść. Owszem, opuściłam początek, praca w reklamie mnie nie kręci, czytanie o briefach, asystentach, spotkaniach, prezentacjach tym bardziej. Zaczęłam ponownie koło setnej, a tam bach! umiera ojciec lepkiego bohatera i on jako jedyny z czwórki rodzeństwa postanawia do niego pojechać. Im dalej w las, postać nabiera więcej rysów, trochę jakby rzeźbiona w gipsie [jednak nie w marmurze], szlachetnieje.
Wciągnęło, nie puściło do końca. Może jestem retro, ale takiej prozy ostatnio mi brakuje, lekkiej, ale z zadumą.
Polecam ****-
czwartek, 2 maja 2019
Mr Gwyn
Czubaj - Około północy
Mariusz Czubaj: "Około północy"
Hm... Wciąż mam smak na języku. Nie spodziewałam się czegoś równie dobrego, intensywnego, po prostu smacznego.
Synkopowane rytmy wciąż brzmią w głowie. Nie pytajcie mnie, kto zabił, bo wcale mnie to nie interesuje, nie o zagadkę tu chodzi, lecz o swobodne dżezowe brzmienie, gdy muzycy wpadają w trans, improwizując, dając się ponieść fali, czasem odklejają się od rzeczywistości.
Piękny koncert.
Polecam bez rytmu *****+
Hm... Wciąż mam smak na języku. Nie spodziewałam się czegoś równie dobrego, intensywnego, po prostu smacznego.
Synkopowane rytmy wciąż brzmią w głowie. Nie pytajcie mnie, kto zabił, bo wcale mnie to nie interesuje, nie o zagadkę tu chodzi, lecz o swobodne dżezowe brzmienie, gdy muzycy wpadają w trans, improwizując, dając się ponieść fali, czasem odklejają się od rzeczywistości.
Piękny koncert.
Polecam bez rytmu *****+
Subskrybuj:
Posty (Atom)