sobota, 2 stycznia 2016

jonasson - stulatek...

Jonas Jonasson: "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął"













OMG!
To chyba książka mojego życia. Czyli taka, którą mogłabym uznać za ulubioną, gdyby ktoś mnie o to zapytał. Do tej pory zawsze do pytanie wprowadzało popłoch w mojej głowie.

Nie cierpię aktów przerywanych. Nie lubię retrospekcji. Zwłaszcza takich, w których przeszłość jest nudniejsza od rzeczywistości. Ciągłe przerywanie wątku, żeby wyjaśnić mi przyczyny, dla których bohater znalazł się tu czy tam, strasznie mnie drażni. W tej książce było inaczej. Powrotów do przeszłości nie mogłam się doczekać. Te wszystkie spotkania z głowami państw właściwie mogłyby się komuś przydarzyć. Może z wyjątkiem brawurowego wjazdu do Korei i oddania się w ręce Kim Ir Sena... Ucieczki, przeprawy, wybuchy, przypadki - a wszystko zaprawione stoickim spokojem Szweda. Och, jakże chętnie przyjęłabym umiejętność nie wkurzania się. "Co jest, to jest, a co będzie, to będzie".

Tak czy siak musiałam sobie wydzielać rozdziały, żeby nie przeczytać jej jednym tchem. Śmiałam się na głos często, ale nie przesadnie. Język, którym bohater dystansuje się od rzeczywistości dodaje bombowego ładunku humoru.

Oczywiście, że przygody Allana od razu kojarzą się z Frankiem Dolasem. Z Forrestem Gumpem stanowczo NIE! Głupszej recencji/reklamy w życiu nie widziałam.

I pomyśleć, że miałam ją kilka lat temu w koszyku w Merlinie. Ale jakoś mi umknęła, a potem koszyk przepadł. Tym razem trafiłam na wyprzedaży w hipermarkecie. Nie żałuję!

Polecam całą duszą *****+*