poniedziałek, 27 czerwca 2016

Czubaj - Piąty Bitels

Mariusz Czubaj: "Piąty Beatles"



Od dziecka uwielbiam kryminały. Wychowana na Joe Aleksie i Zeydlerze-Zborowskim niestety trudno mi się odnaleźć w świecie współczesnej literetury z dreszczykiem.
Mroczne skandynawskie powieści pozostawiają czytelnika w zamglonej depresji. W pozostałych potykam się o zmasakrowane zwłoki poddawane długim torturom... Moj powrót do Ewa Wzywa 07 okazał się jednak fiaskiem - okropnie trącą myszką. Trzeba z żywymi naprzód iść...
Więc idę.
Całe szczęście, że pierwszy Czubajowy trup uległ wychłodzeniu [to dość miła forma odejścia] i dopiero ostatniemu wyrwano paznokcie. I tak łagodniej niż u Krajewskiego.
Ad meritum jednak. Jedna z lepszych intryg ostatnio przez mnie czytanych. Rozwlekłość dochodzenia nie nuży - przeciwnie, pozwala spojrzeć sprawę z wielu stron. Dziwne, że strzelba w postaci plecaka kolesia ze stolicy strzela tak słabo. Trochę męczą szalone wycieczki po różnych zakamarkach Polski, choć mamy już dwie autostrady.
Głównego bohatera da się polubić, nie pokochać, ale jakoś tak po ludzku go zrozumieć. Na pewno łatwiej niż Popielskiego.
Wisienką na torcie jest studniówka mojego rocznika w rywalizującej szkole - niewiele brakowało, żebym na niej była...
Intryga dość zagmatwana - niełatwo samemu wpaść na rozwiązanie [nie jest to holmesowski styl dedukcji].

I czy aby na pewno to nie Warszawa powinna rozwiązywać sprawę zabójstwa mieszkańca Katowic w Pile? [w czasach, gdy nad Piłą jeszcze latały samoloty, wojewoda Śliwiński kazał pomalować płoty...]

Stanowczo wracam do kryminałów.
Polecam *****


niedziela, 12 czerwca 2016

Houellebecq - Mapa i terytorium

Michel Houellebecq: "Mapa i terytorium"



Chciałoby się napisać: wchłonęłam. Nieprawda. Czytałam skokami.
Fatalistyczny mizantrop próbuje przeżyć jakoś życie. Dziwnym trafem odnosi sukcesy na polu artystycznym. Wciąż nie wiem, czy tworzył dobrą sztukę, czy wstrzelił się konceptualnie w rynek. Jego mizerny żywot nie wypełnia żadnej pustki. Rodzi się samotny i umiera bez przyjaciół ani rodziny. Podobnie jak jego ojciec i mentor.
Cały świat właściwie podąża prostą drogą ku zagładzie. Zgadzam się z tą tezą, ale czy chcę, żeby ktoś mi o tym przypominał? Czy chcę o tym czytać i tym się przejmować?
Od południa [kiedy skończyłam] chodzę rozmemłana. Choć to naprawdę kawałek świetnej literatury, to pozostawia nieokreślony niepokój, rozstrój i ogólne niezadowolenie.

Wyższość harlekina przejawia się jedynie w aspekcie nastroju, jaki lektura po sobie pozostawia. Zakończone happy endem losy bohaterów wprawiają czytelnika w dobry nastrój, nadpsuty jedynie niesmakiem po kiepskim warsztacie pisarza, na który nie mamy wpływu. Tutaj mistrzowskie władanie piórem pozostawia niesmak innego rodzaju...

Sam pisarz wydaje się osobowością narcystyczną - morduje sam siebie, w dodatku coś dziwnego robi ze swoimi zwłokami. Jak się okazuje - dla pieniędzy.

Polecam miłośnikom dobrej literatury ****+