poniedziałek, 23 stycznia 2017

Na górze cisza - Bakker

Gerbrand Bakker: "Na górze cisza"



Nooooo.... Przyznaję, że kupiłam w Biedronce. Tak, razem z burakami i podkładkami pod szklanki za 5 złotych. Książki są droższe, nawet po przecenie: 9,99.
Najlepiej wydana dycha ever.
Podzieliłam na kilka sesji wannowych, i dobrze, bo przydała się chwila między kąpielami na przetrawienie. Choć nie jest to rozprawa filozoficzna, którą trzeba głęboko trawić, to jednak nie wszystkie motywy działań [a raczej zaniechania działań] są z początku oczywiste. Z jednej strony Helmer wkurza swoją bezradnością, podporządkowaniem i uległością, która rujnuje mu dalekosiężne plany, z drugiej każdy z nas ma sumieniu grzech zaniechania, niepodążania za marzeniami. Może Martyna Wojciechowska nie.
Dobrze, że w późnym wieku następuje przebudzenie, to znak, że mamy jeszcze szansę. Mamy szansę...

Postawa życiowa Helmera dziwnie kojarzy mi się z lekarzem, który amputował nie tę nogę i spędził 15 lat na bezludnej wyspie. [Jeśli ktoś pamięta tytuł, to niechże mi przypomni, proszę - mam! "Włoskie buty" Mankella]. Uwielbiamy wszak takich niezdecydowanych bohaterów...

Lubimy tego nieszczęsnego pół-bohatera, kibicujemy mu, wreszcie umierającemu ojcu też udaje się zdobyć cień naszej sympatii. Mimo równej płaskości otaczającego krajobrazu, czuć emocjonalny ciężar niesiony przez starzejącego się faceta.

Polecam z głębi duszy *****