środa, 27 września 2017

Czerwiński - Pokalanie

Piotr Czerwiński: "Pokalanie"



Noooo... Odkryłam ją stanowczo za późno. Pan Piotr, mój niemal rówieśnik, ślicznie opowiada o tych dziwnych czasach. Latach nastoletniości, przemian ustrojowych, poszukiwaniu siebie w nowej rzeczywistości. Chujowo zaś o dorosłości. Z dorosłym życiem nie radzi sobie nic a nic, nie wie, czego chce, miota się, szuka, a oczy ma zamknięte lub zamroczone pomrocznością. Ciemną w dodatku. Na wszystko usprawiedliwieniem są weltschmerze i kijowa organizacja świata. Z początku nawet dobrze wchodzi i zgadzamy się z bohaterem, że nie jest to wszystko ułożone najlepiej, jednak wraz z mijanymi stronami zaczynami ilością przetrawionej [lub nie] wódy zmieszanej z wszelkimi innymi trunkami, choć niezbyt wyszukanymi. Ouzo i fernet słabe robią wrażenie.
Jeżdżenie za laskami po świecie jest dość romantyczne, choć gówno z tego wynika. Nie ma bohater samozaparcia. Widać brak łączności z pokoleniem Z, któremu przecież wszystko wolno. Asertywność "0".

Po stronie 150, przy której się wreszcie porzygałam natłokiem retrospekcji i wódki oraz lajfstajlem, dotarcie do 250 wymagało niezłego samozaparcia. Nie wiem, czemu doczytałam. Może - jak ktoś raczył wspomnień - ze względu na sprawność językową. Fajne żarty.

Przypomniałam sobie, że też miałam radziecki statek kosmiczny. I wcale nie był czołgiem, tylko najprawdziwszym pojazdem ufoli. Rozczarował mnie.

A scena szczania w Horteksie przegięta.


Polecam do połowy ***--

piątek, 15 września 2017

Sześć kobiet - Fryczkowska

Anna Fryczkowska: "Sześć kobiet w śniegu (nie licząc suki)"



Kryminał. Tak miało być. A wyszła powieść pseudo-psychologiczna z chorą kobietą w tle.

Po okładce spodziewałam się kolejnej chmielewskiej. A tu coraz gęściej, coraz mroczniej, coraz bardziej depresyjnie. Historie małżeństw pasują do mojego ostatniego odkrycia - wszyscy mają popierdolone związki. Te kobiety też.

Siedziały we mnie te historie następnego dnia, by jednak zaraz ulecieć. Nie pamiętam już nawet ich imion.

Wrażenie pozostało negatywne. Nie dość, że od razu wiadomo, kto zabił, to jeszcze ten powracający po latach ojciec. Patrząc z perspektywy - słabe to. Choć miało dobrze się zapowiadające chwile. Zwłaszcza sceny pisane przez autorkę kryminałów. Jakby kreacja kreacji dopiero tworzyła wiarygodną historię.

Smutne to.

Polecam troszkę **+_ _