dał mi ją Ktoś. pożyczył może. nieważne. sama bym nie sięgnęła, ale że Ktoś, no to, jakoś, nie wiem, że trzeba, a może z ciekawości.
tak czy siak otworzyłam.
to nie jest coś, co wchodzi gładko. nie. i jeszcze ta klątwa - ilekroć otwierasz, zawsze dzwoni telefon, przychodzi ktoś, ktoś czegoś chce albo zachciewa ci się siku i jak wracasz, to zapominasz.
tak czy siak, powoli, ale szło. a naprawdę ruszyło, gdy zaczęłam od początku. i nagle jakoś tak, jak po maśle.
na okładce napisano, że zaczyna się na 160. nieprawda.
bohater pijany w drobny ledwo łączy kropki. suka czeka w domu, wygląda przez okno - okropnie jej żal. a ten szuka i szuka. guza szuka. dziury w całym. nawet jak znajduje, to nie bardzo wie, z czym to połączyć. wspomina. dużo wspomina. ofiarę poznajemy na wskroś - mordercy wcale. za zasłoną przebywa lub w oparach.
ja nie wiem, czy to można, i czy to sens jest. ale trzy pierwsze opinie z lubimy czytać takie są, że świadczą, że nie tylko mnie się świetliczyć chce.
Profesorek | 2015-02-03
Przeczytana:
03 lutego 2015
Podobna do pozostałych...
Ci co przeczytali, wiedzą, co stoi za słowem "podobna".
Akcja tym razem dzieje się poza Krakowem, dużo tu retrospekcji, (wiadomo, picia również), no i ten w niespotykany sposób pisany wątek detektywistyczny i huśtawka zdań na temat; czy mistrza można ocenić właśnie detektywem czy... zwyczajnym zatraconym przez życie pijakiem.
Chyba jeszcze bardziej kontrowersyjna niż poprzednia. Autor często wykorzystuje różne sytuacje w książce, aby wpleść swoje zdanie na różne tematy budzące duże emocje. Ogrom potępienia dla współczesnego świata. Nie powiem, nie zgadzam się w wielu kwestiach i czasem mnie denerwowały te przekonania zawarte w książce.
Ale nikt jej przecież czytać nie każe!
Czasem można przeczytać 100 stron jednego dnia, a czasem poleży nie tknięta przez 2 tygodnie. Taka to książka.
Ci co przeczytali, wiedzą, co stoi za słowem "podobna".
Akcja tym razem dzieje się poza Krakowem, dużo tu retrospekcji, (wiadomo, picia również), no i ten w niespotykany sposób pisany wątek detektywistyczny i huśtawka zdań na temat; czy mistrza można ocenić właśnie detektywem czy... zwyczajnym zatraconym przez życie pijakiem.
Chyba jeszcze bardziej kontrowersyjna niż poprzednia. Autor często wykorzystuje różne sytuacje w książce, aby wpleść swoje zdanie na różne tematy budzące duże emocje. Ogrom potępienia dla współczesnego świata. Nie powiem, nie zgadzam się w wielu kwestiach i czasem mnie denerwowały te przekonania zawarte w książce.
Ale nikt jej przecież czytać nie każe!
Czasem można przeczytać 100 stron jednego dnia, a czasem poleży nie tknięta przez 2 tygodnie. Taka to książka.
Hohoho!!! - pomyślała sobie czytelniczka, bo co miała zrobić.
Pomyślała sobie jeszcze, że takich książek czytać nie należy. Oj, nie
należy. Bo zaraz pokusa nachodzi, żeby Świetlickim mówić. A po co? Już
raz miała pokusę i co z tego wyszło? Nic.
Trafiłem przypadkowo. Pomyślałem sobie: o ho! Świetlicki, znam,
lubię szanuję, wiersze czytałem, płyt słuchałem to książki nie
przeczytam? Jak pomyślałem tak zrobiłem. Klimat książki, osoba mistrza,
Kraków kojarzy mi się z "Pod Mocnym Aniołem Pilcha" a dalej z
powieściami Tyrmanda. Może dalekie, niedokładne, ale to dobre i
nobilitujące skojarzenia. Osoba mistrza nawiązuje do czasów Pana Piotra,
gdy nawet na przyjaciół mówiło się per "pan", odwołuj się do czasów,
zanim w Krakowie coś się zmieniło, zanim zaczął coraz bardziej
przypominać Warszawę. Tych czasów i ich pamięci tylko pozazdrościć, mnie
pozostaję tylko skojarzenia i wspomnienia innych. Niby kryminał, niby
thriller, ale chyba nikt z napięciem nie wypatruje, jak się to potoczy,
nikt nie głowi się nad rozwiązaniem zagadki ani nie zawoła zaskoczony
zakończeniem. Ale przecież to nie o to chodzi.
Do ulubionych cytatów ze Świetlickiego, obok słynnego "Ja to pierdolę, dziś jestem w nastroju nieprzysiadalnym" dołączam "Pani równie ładnie nadchodzi jak i odchodzi".
Największym zaskoczeniem było jednak to, gdy na końcu dowidziałem się, że jest to część trójksięgu. Ostatnia. I teraz pytaniem jest, czy być konsekwentnym, i pierw przeczytać część środową, a na koniec pozostawić pierwszą, czy jednak chronologicznie. Bo przeczytam na pewno.
Do ulubionych cytatów ze Świetlickiego, obok słynnego "Ja to pierdolę, dziś jestem w nastroju nieprzysiadalnym" dołączam "Pani równie ładnie nadchodzi jak i odchodzi".
Największym zaskoczeniem było jednak to, gdy na końcu dowidziałem się, że jest to część trójksięgu. Ostatnia. I teraz pytaniem jest, czy być konsekwentnym, i pierw przeczytać część środową, a na koniec pozostawić pierwszą, czy jednak chronologicznie. Bo przeczytam na pewno.