wtorek, 5 grudnia 2017

Kobieta, która...

Nie pamiętam kto: "Kobieta, która ukradła moje życie"



Tytuł pamiętam, bo zrobiłam sobie zdjęcie i pasowała mi błękitna okładka...
Książka w książce. Ta wewnątrz wciągnęła mnie do szpiku kości. Nie oderwałam się do trzeciej nad ranem, słusznie omijając wątek teraźniejszy.
Ta wewnętrzna powieść o kobiecie, która przez prawie rok leży unieruchomiona wskutek tajemnej choroby, wciąga magicznie. Trochę naciągany ten jej optymizm, ale przy takim facecie to nic dziwnego.
Beznadziejnie robi się, gdy wracamy do narracji głównej - ckliwy Grey w nędznym wydaniu. Do porzygania. Serio, już harlequiny były lepsze. Moda na opisy scen łóżkowych może kiedyś przeminie, a może rozwinie się w dostępne wszędzie porno. Ciekawe.

Nie polecam *----

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz