czwartek, 22 marca 2018

Iwona Żytkowiak - Wszystkie...

Iwona Żytkowiak: "Wszystkie moje zmartwychwstania"



Nigdy nie przeczytałam tak źle napisanej książki. Roi się od błędów. Język jest kostropaty jak bruk na Ząbkowskiej. Metafory emocji proste jak cep.
O dziwo, daje się to wszystko przełknąć, bo od pierwszej strony emocjonalne podejście do tematu stawia nam włoski na rękach na baczność.
Nie cierpię bohaterki - rozmemłana w uczuciach, zwarta w pracy księgowa czy coś w tym guście. Nie walczy, nie porozumiewa się. Istnieje. Zamknięta w traumatycznych przeżyciach młodości wyłączyła się z życia. Swojego, męża, a przede wszystkim córki.
Nie mam zielonego pojęcia, jak można dać się uwikłać w taki związek, choć gdy rozglądam się dookoła, większość par żyje właśnie tak. Straszny obraz zwykłej polskiej rodziny zamkniętej w dbałości o wizerunek; gdy dmuchnąć - sypie się jak domek z kart.

Nie wiem, czy polecam ***--

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz