Mark Watson: "Jedenaście"
Tak niepozornie wygląda, a tyle w niej emocji, prawd, krzywd, codzienności. Powolna narracja, która zwykle mnie męczy, tym razem była ucztą.
Wysmakowana i wyrafinowane wątki, splatające się w całość, tworzą obrazy, które ogląda się jak najlepszy film, zwłaszcza jeśli ktoś lubi Jarmouscha lub Tarantino, o tyle lepszą, że nieco dłuższą niż półtorej godziny szybkiego uniesienia przed ekranem. To długie, zmysłowe zbliżenie, w trakcie którego udaje nam się polubić nawet te postaci, na które normalnie byśmy nawet nie spojrzeli.
UWAGA SPOILER!!!
Otóż przez całą książkę czekałam na śmierć: wypadek, morderstwo, coś brutalnego. Odetchnęłam z ulgą na przedostatniej stronie - przecież zawsze akcja kończy się chwilę wcześniej niż książka. Niestety, nie ominęło mnie niemiłe zaskoczenie...
Gorąco polecam *****+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz