Joyce Carol Oates: "Walet pik"
Wstyd się przyznać, ale poznałam tę panią dopiero teraz, i zaczynam od Waleta. Jak zwykle moje zdanie nie współgra z ocenami lubimyczytać - niby ją chwalą, ale gwiazdek niewiele.
Rzeczywiście temat prosi się rozbudowaną akcję, a bohater o głębszy rys. Lecz może właśnie ten minimalizm świadczy o uroku powieści? Książka do połknięcia na raz wbija w fotel. Mnie wbiła. Jedyne, co mnie gnębi, to pytanie, czy klasycznej schizofrenii nie można było poddać leczeniu? Bohater nie próbuje nawet odrobinę przeciwstawić się owładnięciu, choć doskonale zdaje sobie z niego sprawę. Nieco przewidywalna fabuła - choć do kulminacyjnego momentu nie wiemy, kto kogo tą siekierą wykończy, raczej spodziewamy się, że w ten sposób, który wybrała autorka.
Jeśli nałożyć na treść własne schizy [lub co gorsza mężowskie], świat staje się niezbyt bezpieczną przystanią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz