Olga Rudnicka: "Granat, poproszę"
Cóż marudzić. Lekko, zabawnie, z pieprzem. Zaczyna się od dupy - istnieje podejrzenie, że ta część potrafi się regenerować jak wątroba.
Parskałam śmiechem. Kropeczek i Kropeczka to jakby Janeczka i Pawełek. Teściowe... nie wiem, na kim oparte, ale nie wyjęte. Nie męczy nawet powtórzony wielokrotnie dowcip o tym, że nie są fobami. Ani homo.
Po poprzedniej pozycji [Świnkach] sięgałam z pewną dozą nieśmiałości. Niesłusznie.
Coś tylko główna bohaterka mało po mężu rozpacza.
Polecam *****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz