wtorek, 21 lipca 2015

Rudnicka - Do trzech razy Natalie

Olga Rudnicka: Do trzech razy Natalie

 
Tak, mam zboczenie zawodowe i ani razu nie udało mi się przeczytać tytułu  inaczej niż [na-ta-li] z akcentem na -li. Za każdym razem zastanawiałam się przez moment, czemu tytułowa Natalie ma trzy szanse...
Natalie owe zaczęłam czytać od trzeciego tomu, więc nie mogłam z początku pojąć, jakim cudem wszystkie kobiety zwracają się do siebie tym samym imieniem. Jestem na to bardzo wyczulona, bo zawsze mylą mi się bohaterowie, których imiona zaczynają się na tę samą literę [najgorsze jest M - Marcin, Maniek, Michał i umieram w butach, a już na pewno nie ogarnę, kto zabił]. Więc TAKIE SAME imiona są dla mnie nie do przejścia. Sytuację w tomie trzecim wyjaśniono mi tyle razy, że zrobiło się niedobrze i cieszyłam się tylko, że udało mi się uniknąć tych tłumaczeń w pierwszych dwóch tomach. Swoją drogą, spryciarz z tego ojca: znam facetów, którzy zawsze podrywają tylko Anie, żeby nie palnąć głupoty, ale ujednolicić imiona córek? Na to nikt z moich znajomych nie wpadł.

Ad meritum.
Czyta się jednym tchem. Lekko, miło, zwiewnie. Jak letni kryminał. Jedyna myśl, jaka mnie naszła w trakcie czytania, to taka, że za bardzo trąci Chmielewską. Ale może tego nie da się uniknąć...?

Polecam letnio *****

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz