piątek, 24 lipca 2015

kolejna Rudnicka - Cichy wielbiciel

Olga Rudnicka: "Cichy wielbiciel"




Matko, co za nuda. Sztywne dialogi. Już nie mogę. Nie wierzę, że to jej. I tak do 40 strony aż zaczęłam przeskakiwać, bo żal mi się było rozstać z jedynym elementem w domu godnym czytania. Nagle wciągnęło tak, że musiałam się cofać. Szybko przeleciałam brakujące fragmenty [znacznie ułatwiają powtórzenia melodyjki dzwonka] i ruszyło z kopyta.

Jak mnie wcisnęło w fotel! Jak powaliło! Ciary po plecach! W najbardziej dramatycznej chwili, gdy główna bohaterka jest sama i nie ma jej już kto pomóc, a natręt może jej dopaść w każdej minucie.... mój wyłączony laptop postanowił się przebootować i sam się włączył i po paru sekundach wyłączył. Naprawdę można umrzeć we własnym fotelu.

Wspaniale, że ktoś poruszył problem stalkingu i to wtedy, kiedy on jeszcze prawie nie istniał. Świetnie, że załączył gotowe rady. Szkoda, że nie można tego zjawiska skutecznie eliminować. Popadanie w depresję i manię prześladowczą bohaterki ukazano niezwykle przekonująco. Wyjaśniono też motywy stalkera. Właściwie dziw bierze, że udało jej się z tego wyjść.

Teraz jest jasne, że ten nudny był niezwykle potrzebny.

Mrocznie polecam *****



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz